O blogu

Salve! Silva Rerum to blog poświęcony zagadnieniom: kultury Europy - dziedziczce wspaniałego Imperium Rzymskiego, krytyce poprawności politycznej, iSSlamu, postmodernizmu, doktrynerstwa w każdej postaci, tudzież lewactwa i rożnej maści innego robactwa....

niedziela, 19 kwietnia 2009

Prawdziwe ryło lewicy?

"Pani" profesor Środa znów chyba szaleju się najadła. Tym razem oberwało się rodzinie i.... dupokracji: Dowiedzieliśmy się też jak nietolerancyjna bywa tolerancja (bardziej pasuje nazwać to coś tolerastią :P); że pewne kwestie powinny znajdować się poza publicznym i politycznym dyskursem a mogą istnieć co najwyżej jako prywatne zapatrywania poszczególnych ludzi. Na celowniku Środy znalazły się takie poglądy jak chociażby postulat przywrócenia kary śmierci. Został on przyrównany, choć nie wprost, do faszystowski mordów! Oczywiście o tym co jest dopuszczalne a co nie mają decydować ludzie o odpowiednich kompetencjach i politycznej orientacji - żadne tam katole, czy inne konserfaszolstwo, wszak : "w sprawach istotnych dla demokracji dotyczących jej fundamentów nie każdy ma równy głos, tak jak nie każdy ma głos w sprawie konstrukcji mostu na Wiśle czy wysokości stopy oprocentowania" a pospólstwo ma siedzieć cicho i nie rezonować. Cieszę się, że w końcu przedstawicielka skrajnej lewicy przyznała wprost, że demokracja jest o kant dupy rozbić. Jestem za! Cenzus wykształcenia jest oka, ale parytety (czyli cymbały byle kobiety) to niech sobie "pani" Środa wsadzi w.... pod tą cudaczną czapeczkę,w której to na zdjęciu uwieczniona dla potomności została. Dla ubawu potomności ma się rozumieć :)
A wracając do meritum, dziwacznie też brzmi żądanie względem Polaków aby przyjęli "unijny" system wartości. Z tego co wiem nie jest on wymagany przez umowę akcesyjną; co więcej ponoć neutralność światopoglądowa to dewiza dupokratycznego państwa.
A teraz o "wartościach rodzinnych", które to są przyczyną wszelkiej patologii w życiu społecznym i politycznym. Naszej uczonej, I Moherowej Feministce RP, chyba się coś pomerdało. Uważa bowiem, że nie da się pogodzić miru rodzinnego z jakością życia publicznego: "Wychowanie prorodzinne uczy szacunku wobec wartości, które bywają korupcjogenne w sferze publicznej. Rodzina jest „wsobna”, jej członków chroni się (jak dziecko ukradnie, to się go nie wyda), dba się o szczęście, a nie o społeczne zaangażowanie, w rodzinie ważna jest miłość, a nie rzetelność czy obowiązkowość, dobroć, a nie uczciwość, rodzinę się wspiera, pomaga jej członkom. To robi na przykład premier Pawlak."

Rodzina to wypaczenie! Marksizm-leninizm pełną gębą! Osobiście mogę rzec tyle, iż było mi dane naoglądać się różnej maści rodzin, gdzie najważniejsze było "zaangażowanie obywatelskie", ważne to co ludzie powiedzą, obowiązkowość, rzetelność. Jakoś o dzieciach i ich potrzebach zapominało się a miejsca na odrębność poglądów też nie było. Wynik: problemy wychowawcze, czasem nawet psychiczne, zerwane więzi, zmarnowany ludzki potencjał a i nawet geniusz. Psychologicznie rzecz biorąc, nie wiem skąd u tej femimarksistki taka nienawiść do instytucji rodziny. Może ojciec ją szmatą tłuk po grzbiecie? Może w szmatę łom był zawinięty? Deus scit! Jakkolwiek było, jej osobiste problemy tudzież przykre jednostkowe obserwacje z życia społecznego, które dane jej było poczynić, nie legitymizują aby kałem bryzgać w oczy tym, dla których rodzina jest świętością.