O blogu

Salve! Silva Rerum to blog poświęcony zagadnieniom: kultury Europy - dziedziczce wspaniałego Imperium Rzymskiego, krytyce poprawności politycznej, iSSlamu, postmodernizmu, doktrynerstwa w każdej postaci, tudzież lewactwa i rożnej maści innego robactwa....

poniedziałek, 19 maja 2008

Rytuał Devotio

W starożytności wojny były ściśle związane z obrzędami religijno – magicznymi. Przed walką składano ofiary lub odprawiano modły aby zyskać przychylność bogów i zapewnić sobie zwycięstwo bądź starano się przewidzieć wynik bitwy poprzez wróżby. Jednym z najbardziej niezwykłych i przerażających wojennych rytuałów było rzymskie devotio – oddanie własnego życia w celu sprowadzenia klęski na wrogą armię.

Devotio (łac. „poświęcenie”) było szczególną odmianą ślubowania. Zwykły ślub, czyli votum, polegał na obiecaniu bogom określonej ofiary jeśli wysłuchają prośby. Tutaj zaś dobrowolnie składano w ofierze swoje życie jeszcze przed otrzymaniem oczekiwanej pomocy sił wyższych. Obrzędu devotio dokonywano w sytuacjach wyjątkowych, gdy bitwa przybierała bardzo zły obrót. Człowiek, który miał dokonać devotio musiał robić to całkowicie z własnej woli, nikogo nie można było zmusić do poświęcenia się, bo uważano, że nie odniosłoby to wtedy odpowiedniego skutku, a nawet rozgniewałoby bogów. Przeważnie devotio dopełniał dowódca armii. Był on odpowiedzialny za wojska, więc powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, aby zapewnić im zwycięstwo i uchronić od klęski. Jeśli legionami kierował konsul, najwyższy urzędnik republiki, to jego odpowiedzialność była jeszcze większa – za całe państwo. Ludzie, którzy dokonali devotio byli uważani za bohaterów i przechodzili do historii (jak dwóch konsulów z rodu Decjuszy).

Rytuał poświęcenia był ściśle określony i nad jego dopełnieniem czuwał towarzyszący armii pontifex (kapłan). Osoba mająca oddać życie ubierała strój zwany toga praetexta – białą togę z purpurowym paskiem na brzegu. Następnie stawała na położonej na ziemi włóczni i powtarzała słowa ślubowania wypowiadane przez kapłana. Podkreślały one, że śmierć tego człowieka ma być ofiarą złożoną za ojczyznę. Przypominało to litanię - wzywano wszystkich ważniejszych bogów rzymskich, poczynając od Jowisza, Janusa oraz boga wojny Marsa. Na koniec zwracano się do bóstw związanych ze śmiercią, duchów świata podziemnego, jako tych, które mają władzę nad walczącymi. Wypowiadana formuła mająca przebłagać bogów brzmiała (wg przekazu Tytusa Liwiusza):


„Janusie, Jowiszu, ojcze Marsie, Kwirynie, Bellono, Lary, bogowie nowo przyjęci, bogowie opiekunowie ziemi naszej, bogowie, w których mocy jesteśmy my i nieprzyjaciele, boskie cienie zmarłych, do was się modlę, z czcią was błagam, o łaskawość proszę i wołam, byście narodowi rzymskiemu Kwirytów dali moc i zwycięstwo, a nieprzyjaciół narodu rzymskiego Kwirytów dotknęli strachem, przerażeniem i śmiercią. Jak to wypowiedziałem słowami, tak za rzeczpospolitą Kwirytów, za wojsko, legiony i posiłki narodu rzymskiego Kwirytów poświęcam legiony i wojsko nieprzyjacielskie razem ze mną bogom podziemnym i ziemi”.

Po dopełnieniu rytualnych czynności, dokonujący devotio ruszał samotnie na wroga (zwykle konno) i rzucał się na jego szyk. W momencie gdy ginął z rąk przeciwników, spadała na nich klątwa prowadząca do klęski. Wódz składając w ofierze swoje życie, przypieczętowywał los wrogiej armii, która miała podążyć za nim do krainy umarłych.

Wszystkie elementy rytuału devotio były ściśle określone. Przewidziano nawet, co robić w przypadku niepowodzenia. Gdyby poświęcający się wódz przeżył samobójczy atak na wrogie wojska (choć było to prawie niemożliwe), nie mógł już składać ofiar bogom, ani obejmować stanowisk politycznych we władzach republiki. Ważna była włócznia, na której stał wypowiadając słowa ślubowania. Należało jej bezwzględnie bronić, a jeśli wpadła w ręce wrogów, trzeba było złożyć Marsowi przebłagalną ofiarę z wieprza, barana i byka.


Reszta artykułu

Utwór "Devotio" grupy Aion inspirowany rytuałem